Google Panda – jak się bronić przed żarłoczym misiem?

Technologie, które zmieniły nasze życie

Wielu SEMitów i SEOwców (czyli pozycjonerów, analityków webowych) w tym roku zadrżało na wieść wprowadzenia przez Google zmian w algorytmie wyszukiwarki, nazwanym Panda. Zmiany w algorytmie były nieuniknione, miały wyeliminować z indeksu śmieciowe strony. Prędzej czy później Google wzięłoby się za strony www kradnące treść, lub strony nie będące wartościowe dla użytkowników. Moim zdaniem dobrze. Ukłon dla jasnej strony mocy i białych kapeluszy.

Już na wiosnę pozycjonerzy zaobserwowali spadki w ruchu z długiego ogona oraz spadek w ilości zaindeksowanych stron. Pisał o tym Piotr w marcu,  użytkownik PIO o nicku Pandha na swoim blogu.  O pandzie i jak się przed nią ustrzec pisał Paweł w czerwcu. Osobiście myślę, że to nie była Panda, a inne działania pozycjonerów, bo na dobre zmiany w algorytmie zostały wprowadzone w sierpniu, dokładnie z datą 12 sierpnia pojawił się wpis na oficjalnym blogu Google Polska i cała lawina artykułów m.in. na sprawnym, na blogach osób pozycjonujących strony i liczących się w branży: Marty, Miłosza, Michała, Sławka czy Pawła.

Czym się objawia łakomy miś?

Na pewno spadkiem odwiedzin. Poniżej kilka zrzutów ze statystyk, czyli jak Pandę rozpoznać.

Panda na obrazkach przedstawia się następująco:

Zrzut nr 1: Wszystkie odwiedziny (jak widać znaczny spadek ruchu od 12 sierpnia)

Zrzut nr 2: Wszystkie odwiedziny z wyszukiwarek

Zrzut nr 3: Wszystkie odwiedziny Google

Zrzut nr 4: Wszystkie odwiedziny z wyszukiwarki Bing – jak widać z tej wyszukiwarki nie ma spadków, nawet dla okresu od 12 sierpnia był lekki wzrost

Zrzut nr 5: Wszystkie odwiedziny z witryn odsyłających – bez wejść z Google (z zastosowaniem segmentu zaawansowanego)

Zrzut nr 6: Segment zaawansowany – wejścia bez wejść z wyszukiwarki Google.

Statystyki pochodzą z jednej stron,  której monitoring zlecono  mi ostatnio. Jak widać w statystykach, spore spadki (o 30%) od wprowadzenia Pandy. Nasuwa się wniosek: z Google’m nie ma żartów.

Przekaz twórców wyszukiwarki i najnowszego algorytmu jest prosty: albo z nami walczysz i tracisz ruch, albo dostosujesz się posłusznie i nie ucierpisz.

Przyglądam się ze spokojem i obmyślam strategię jak pomóc klientowi odzyskać stracony ruch z Google. Najgorsze w tym wszystkim to, że kiedyś w serwisie w latach 2006-2009 były umieszczane treści przeklejane z innych serwisów. Odsiać te złe, przefiltrować, wydzielić od dobrych, ot taki to spory kawał ręcznej roboty przede mną. No chyba, że ktoś ma jakieś pomysły. Byłbym wdzięczny za podpowiedź.

Jak się bronić przed żarłocznym misiem?

“Panda to z natury spokojne i nieagresywne zwierze i tak też wpłynęła na moje pozycje”

Napisała autorka jednego z komentarzy na blogu Marty i trudno się z tym nie zgodzić. Dla tych, którzy mają zadbane strony niegroźna jest Panda, dla cwaniaków i kombinatorów może już nie być tak łaskawa 😉

Najlepszym sposobem będzie zastosowanie w kodzie strony tagu*:

który to Google wprowadziło dla testu, na okres przejściowy.

Poza tym na pewno wśród działań zapobiegawczych znajdą się:

stałe monitorowanie strony (najlepiej zlecić to firmom pozycjonującym lub freelancerom: pozycjonerom i analitykom webowym)

jeśli chodzi o wewnętrzne pozycjonowanie, to na pewno:

przede wszystkim porządek, tj. dbanie o treść – tak by była najbardziej wartościowa dla użytkownika  i przede wszystkim unikalna,
nie powielanie treści z internetu (tym bardziej kradzież przez RSS nie wchodzi w grę),
dbanie o zero duplikatów swojego contentu w Internecie,
stosowanie rel=”canonical”, o którym pisał ostatnio Piotr,
stosowanie starych sprawdzonych zaleceń WhiteSeo, czyli wytycznych Google dla Webmasterów.

a w przypadku zewnętrznego pozycjonowania:

dbanie o dobre linki – a więc selekcja, dokładna analiza stron, na których chcemy wymienić się linkami, lub je zakupić,
dobrze przemyślana strategia pozyskiwania linków (zamiast kupna na serwisach typu Allegro miejsca w wątpliwych serwisach i umieszczanie linków gdzie popadnie lub korzystanie z wątpliwych usług pozycjonerów, co stosują automaty, swl’e i inne maszynki z rumakami włącznie).

Dodaj komentarz