Muzyka odsłuchana przez słuchawki daje inne odczucie niż ta, która gra przez głośnik.
Muzyka doświadczona na koncercie daje inne odczucie, niż odsłuchana na słuchawkach. Sztuka jest bramą człowieka do świata lepszego. A pomimo to znam ludzi, którzy nie obcują ze sztuką. Znam takich, którzy sztukę biorą za chwilową zabawkę. Za coś co ułoży ich do snu. Za coś, co wytrąci ich z codziennej nudy. Znam tych ludzi i nie mogę na nich patrzeć bo brzydzą mnie i odrażają.
Brudną duszę mają ludzie którzy nie szanują sztuki i traktują ją jak narzędzie. Perfumować muszą się codziennie perfumami drogimi żeby zabić ten smród woniący z ich duszy. Myślą, że wszystko co ich otacza jest stworzone dla nich i pod ich dyktaturę. Rodzą dzieci po to, żeby uratować małżeństwo. Albo po to żeby nie byli samotni. Dają na biednych po to żeby zagłuszyć swój egoizm. Dobrzy są dla matki po to, żeby w zgodzie żyć z rodziną. Nie uwolnią nigdy się z zaklętego kręgu celu i potrzeb. Stworzą religię, która ukoi ich serca. Stworzą naukę, którą podporządkują swoim potrzebom. A niepowodzenia nazywają załamaniem gospodarczym. A Sukces nazywają mądrością życiową. I siedzą dumni w fotelu skórzanym przekonani o swojej mądrości. Ale zasypiają na operze. Ziewają w teatrze. Drapią się po nogach na koncercie.
W każdym człowieku znajduje się punkt nicości. Bóg obiecał, że każdy człowiek będzie mógł odnieść się do nicości, która w nim trwa. Bo czym innym może być Bóg, jeżeli nie nicością? Oto wielka dychotomia Boga. Istnieje jako nicość. “Ale czy nicość może istnieć?” Zadaje pytanie mądrala z brudną duszą. Nie czekając na odpowiedź sam jej udziela: “Nie istnieje, bo byłoby to nielogiczne”. Logika to najwyższe narzędzie, które stosuje każdy młot ze śmierdzącą duszą. Ale czy gdyby Bóg musiał podlegać pod prawa logiki, to czy dalej byłby Bogiem, czy może logika byłaby Bogiem? Tej zależności nie zrozumieją ludzie z brudną duszą. Załamanie praw logiczności, rozumu i racjonalności sprawi, że będą nikim. Gdyby choć na chwilę zagłębili się w nicość poczuliby odrażenie do samych siebie. Zrozumieliby to jak dalece niedorzeczna jest logika w świetle zachwytu jaki dać może muzyka, radości która płynie z obcowania z obrazem, refleksji nad wierszem.
Znam ludzi, którzy sztukę biorą za chwilową zabawkę. Za coś co ułoży ich do snu. Za coś, co wytrąci ich z codziennej nudy. Znam tych ludzi i nie mogę na nich patrzeć bo brzydzą mnie i odrażają. Czy nie znają oni obietnicy Boga? Czy nie pamiętają kiedy obiecywał, że mądrość znaleźć można we wnętrzu? Dlaczego nie zachwycają się nad tym, że żyjemy w świecie, który wypełniony jest narzędziami do odnalezienia nicości w nas samych? Koncert grany jest przecież za każdym rogiem. Teatr grany jest na każdej ulicy. A obraz wywieszony jest na każdej ścianie. W końcu artysta poświęca życie po to, żeby inny mógł odnaleźć siebie.